Gdzie ja jestem, kiedy mnie tu nie ma? Co mnie tak bardzo zajmuje? Czemu gotuję mało albo prawie wcale, a blog aktualizowany jest raz na kilka miesięcy? Z góry Was uspokajam że bloga nie zamykam, że tu wrócę i nowe przepisy będą na pewno, a na wszystkie Wasze maile i komentarze staram się jak zawsze odpowiadać na bieżąco.
Zamiast grać w kuchni na garach, pokrywkach i patelniach, poszłam grać w zielone. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Zamiast domu z ogrodem od 2 lat jestem właścicielką 850m działki na Rodzinnych Ogrodach Działkowych (pieszczotliwie nazywanych z grecka RODOS, czyli Rodzinne Ogrody Działkowe Otoczone Siatką). To była przez 8 lat nieużywana pustka – i bynajmniej nie zielona bo wszystko, co kiedykolwiek tu rosło albo zarosło chwastem, albo wyschło, albo zgniło, albo było już tak chore, że nadawało się tylko i wyłącznie do wykarczowania. Poprzedni właściciel uprawiał tu ziemniaki, cebulę i pomidory. Z dobrodziejstwem inwentarza została mi betonowa podpiwniczona altana, wyjałowiona ziemia, ściernisko, dziki chmiel rosnący wszędzie, chore jabłonie i romantyczne, ale walące się szklarnie, nieudolnie poskładane ze starych, poniemieckich okien.
Zanim moje miejsce nabrało rąk i nóg i stało się prawdziwą zieloną oazą minęło sporo czasu, wody w Odrze, mnóstwo pieniędzy, kilka połamanych łopat, skradzionych taczek, potu w pracy przy ponad 30⁰C, krwi z rozciętych rąk, nóg i łez. Dosłownie. Bo żeby zrobić coś z niczego po pierwsze trzeba mieć na to pomysł, a po drugie dużo samozaparcia. A tak się szczęśliwie złożyło że mam oba ?
Ogród okazał się w miarę posłuszny, nie tak trudny w obsłudze jak mogłoby się początkowo wydawać, a mądrze dobrane do warunków i stanowiska rośliny współpracowały jak należy. Sporo roślin kupiłam, ale też dużo z powodzeniem sieję czy rozmnażam sama.
Dzisiaj to moje oczko w głowie, które stale wymaga uwagi, pracy i dopracowania detali ale klimat sielskiego, wiejskiego ogrodu – pełnego kolorów, faktur i owadów – w dużej mierze udało mi się już uzyskać. Czekam teraz, pielęgnując i odpowiadając na potrzeby roślin, aż wszystko porządnie się rozrośnie – aż drzewka będą porządnymi drzewami, krzewy zasłonią co trzeba i widoczny będzie szkielet całości.
Zresztą, tu nie ma o czym pisać – zobaczcie to sami ?
Do następnego moi drodzy – ale następny będzie już przepis, obiecuję – nie będę Was tutaj zamęczać moimi roślinami, chyba że na Waszą specjalną prośbę ?
Cieszę się niezmiernie że w dalszym ciągu tu do mnie zaglądacie, a stronę co miesiąc odwiedza ponad 100 ooo osób.
Wiem, że wielu z Was naprawdę tęskni za nowymi przepisami (i może odrobinę za mną ? ) – to Wy sprawiacie, że blog nie umarł i mam do czego wracać! ❤️ ❤️ ❤️ Bardzo Wam za to dziękuję.
16 komentarzy na temat “Gdzie ja jestem, kiedy mnie tu nie ma?”
Karo, pięknie tam u Ciebie :). Dziękuję za to, że pokazałaś Twoje miejsce, gdzie widać wielką pasję i miłość.
Pokazałam Wam kuchnię i poczułam się w obowiązku pokazać gdzie jest drugi koniec tej mojej tęczy 😉 Bardzo się cieszę Anetko że ciągle mnie odwiedzasz, ściskam Cię mocno 🙂
Karo, odwiedzam Cię z wielką przyjemnością, bo jest tu tak domowo i jednocześnie wyjątkowo. Myślałam gdzie się podziewasz, więc gdy się pojawiłaś z tak pięknym postem, ucieszyłam się. Czekam na nowe przepisy i życzę Ci wspaniałych zbiorów :). Z moimi ukochanymi pomidorami na czele.
Przyznaję się że pomidorami to ja w tym roku ostro zaszalałam – mam 40 kilka odmian.
Niestety, pogoda zaszalała też i słońca w czerwcu we Wrocławiu było prawie dokładnie tyle co w marcu. Rekordu z zeszłego roku nie pobiję, bardzo proszę Matkę Naturę o zlitowanie, ciepły i słoneczny sierpień, to będzie dobry zbiór 😉 I oczywiście jak w zeszłym roku pomidorowe podsumowanie 🙂
Karo jak tam pieknie, az dech w piersiach zapiera. Cudnieeeeee. Pozdrawiam z zimowej Austarlii.
Beato, dziękuję za ciepłe słowa z najpiękniejszego i najbardziej oddalonego od Warszawy kraju. Lekkiej zimy! 🙂
Karo na pewno jestem jedną z tych co znacznie podbija Twój miesięczny bilans wejść na bloga 🙂 często zaglądam z nadzieją na nowe przepisy, choć dotychczasowe i tak stanowią nie kończącą się inspirację. Ogród piękny, niech wszystko w nim rośnie i kwitnie na cześć gospodarzy. Ja właśnie właśnie niepewnie zabieram się do zakładania mojego pierwszego ogrodu i działki , więc i takim wpisem bardzo się ucieszę.
Basiu, bardzo serdecznie dziękuję że taki post sprawił że się odezwałaś (z ukrycia 😉 ) i trzymam mocno kciuki za Twój kawałek zieleni. Mogę coś doradzić? Nie spiesz się, sprawdź ziemię i to jak słońce się rozkłada po ogrodzie, dużo oglądaj, zapisuj sobie zdjęcia tego co Ci się podoba… a potem zakasuj rękawy i do dzieła! 😀 Człowiek bywa tak zmęczony tą pracą że finalnie nie wie jak się nazywa i zasypia w butach. Ale jakie to dobre i potrzebne czasami zmęczenie 🙂
Karo, czegokolwiek się dotkniesz – zamienia się w złoto 🙂 Aż się wzruszyłam oglądając te zdjęcia.
Aniu, ja jak coś robię to na full – nie potrafię odpuścić, zapieram się, chcę z głową, najlepiej jak się da… Bardzo mi miło że Ci się podoba! ❤️ 🙂
Mój ogród nie jest (jeszcze?) taki piękny, ani nie ma tak uroczej właścicielki, ale za to – MAM SZKLARNIĘ! A w niej pomidory hodowane wg twoich wskazówek! Jestem bardzo dumna i bardzo dziękuję 🙂
Ooo Marzyniu nareszcie! Jest szklarnia! A ja bardzo się cieszę że już nie masz pomidorków bezdomnych i że Twoja praca nie idzie na marne, ściskam ❤️ 🙂
Wow… po stokroć zazdroszczę własnej działki i podziwiam za ciężką pracę, która tak pięknie zaowocowała. Ja mieszkam w UK, w mieszkaniu, które nawet balkonu nie ma. A właśnie marzy mi się własna działka, albo jeszcze lepiej – dom z ogrodem. .
Ja tam bym się nie obraziła, jakby raz na kiedyś taki post z efektami pracy nad działką się pojawił.?
Oczywiście na nowy przepis też czekam. Ale wypełniam sobie czas wypróbowywaniem różnych zamieszczonych już przepisów, których przecież jest tu cała masa, a że ja bloga odkryłam dość niedawno, więc jest co nadrabiać. Ostatnio piekłam tartę bezową z rhubarb curd – totalna petarda! Następny będzie tort kawowo bezowy, już się nie mogę doczekać. ?
Hey Karo,
Ogrod jest piekny 🙂 Tak wiec czekam z niecierpliwoscia na nastepny posty 🙂
Kochana Karo!
Stworzylas sobie prawdziwy raj na ziemi. Podziwiam, szanuje i gratuluje Ci z glebi serca. Wyobrazam sobie rozpierajaca Cie dume i radosc, kiedy patrzysz na swoje dzielo. Ale tez ciezka prace i wlozony wysilek, aby z kawalka zachwaszczonego ugoru zrobic tak przepiekne miejsce.
Chapeaux bas!
Ja tez ostatnio rzadko do Ciebie zagladalam z powodu dwoch 42-dniowych postow Dabrowskiej. Oj, bardzo przydalyby mi sie na nich Twoje cudne pomidorki i inne zdrowe warzywka ☺. W przerwach nadal lubie siegac do Twoich przepisow, choc przyznam, ze ostatnio chetniej do tych warzywnych, ktorych na blogu nie brakuje.
Zycze Ci niegasnacego zapalu i sily (bo ogrod jest jak male dziecko, ktore nieustannie potrzebuje opieki), sprzyjajacej aury i aby omijaly Cie wszelkie plagi egipskie.
Pozdrawiam Cie serdecznie ze srednio zimowej Francji
Hej Gosiu! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dawno Cię nie było! 🙂
U nas właśnie przeszły weekendowe siarczyste mrozy (odczuwalne -18), pierwszy raz od 6-8 lat mieliśmy w zimie we Wrocławiu śnieg i mam cichą nadzieję, że ogród nie ucierpiał. Ty na Dąbrowskiej, my jak co roku od stycznia do marca na diecie pudełkowej – luby trenuje i wolałby nie chudnąć, a ja… cóż, zimowo zapuszczona po raz kolejny próbuję schudnąć, co w wieku 40 lat nie jest wcale takie łatwe. Przyłapałaś mnie właśnie w trakcie planowania kolejnych wiosennych nasadzeń, siedzę nad rysunkami 😉 Pomidory, papryki i bakłażany na ten sezon rozplanowane już w listopadzie, czekają jak i ja w blokach startowych. Już mnie nosi – zima to nie moja pora, mogłabym przespać wszystko i pewnie odbyłoby się to z ogromnym plusem dla mojej psyche. Dobrze że widniej już, dnia przybywa, teraz tylko marzę o hamaku i zapachu róż. Jeszcze chwilę, jeszcze momencik ❤️
Ściskam Was mocno, trzymajcie się zdrowo!