Pomidorowo- cebulowe, lekko pikantne, z aromatycznymi przyprawami i odczuwalną paprykową nutą. Słodko-kwaśne. Obok tradycyjnych śledzi w oleju i tych w octowej zalewie, to właśnie te śledzie po kaszubsku są moimi ulubionymi. Możecie je spokojnie naszykować nawet tydzień wcześniej. Tak zrobione śledzie w lodówce można przechowywać przez 2-3 tygodnie.
Przyznaję się bez bicia że jestem totalnym ‘grammar nazi’ i czytanie na polskich blogach i portalach słowa „matjesy” dosłownie, fizycznie sprawia mi ból. Nie ma u nas w Polsce czegoś takiego jak ‘matjes’!
Jest matias, czyli śledź dziewiczy, zwany też ‘rybą młodocianą’– śledź przed pierwszym tarłem. W Bałtyku śledzie matiasy to te które mają do 2-3 lat (młode a i tak ogromne). Śledzie oceaniczne dojrzałość płciową osiągają w wieku 5-8 lat. A jak nikt ich po drodze nie odłowi – te ryby pożyją sobie spokojnie nawet i 20-25 lat.
Niepoprawna pisownia jak i wymowa wzięła się z holenderskiego wyrażenia ‘maatjesharing’– oznaczającej małego (mają po około 12-15cm), bardzo młodego (około rocznego), najpierw mrożonego (dla zabicia pasożytów i bakterii) a potem solonego w drewnianej beczce śledzia, którym Holendrzy prawie że bez opamiętania objadają się z dodatkiem cebulki w czerwcu– bo maatjesharing to produkt sezonowy i nie odławia się ich wszystkich na raz, część musi przecież dopłynąć na tarło.
Te śledzie które my kupujemy nazywane są handlowo ‘a la matias’, bo też i z żadnej strony holenderskich tłuściutkich miniśledzików nie przypominają. Ani smakiem, ani wielkością, ani kolorem czy konsystencją mięsa. Nie znam nikogo, kto takiego śledzia wyciąga z plastikowego wiaderka (a widzieliście gdziekolwiek jeszcze polskie śledzie beczkowane?) i zjada ze smakiem. No nie da się. Ale po odpowiedniej obróbce…
Dzień przed robieniem śledzi płuczemy filety w zimnej bieżącej wodzie, a następnie moczymy je przez całą noc (jeśli bardzo słone – nawet przez dobę) w mleku wymieszanym pół na pół z wodą. Jeśli są naprawdę bardzo, bardzo mocno słone, wodę i mleko należy po 10-12 godzinach wymienić na nową. Zalewamy śledzie mlekiem z wodą, odkładamy na noc do lodówki. Pozwoli to w znacznym stopniu zniwelować słoność ryby.
Rano filety zamarynujemy – gotujemy wodę z łyżeczką ziaren gorczycy, potłuczonymi kulkami ziela angielskiego, liśćmi laurowymi, cukrem, pieprzem i octem pod przykryciem, na małym ogniu przez 5-8 minut. Zalewę całkowicie studzimy i zalewamy nią pokrojone na mniejsze kawałki śledzie. Wkładamy do lodówki i wieczorem kończymy przygotowanie.
Po minimum 8-10 godzinach filety odsączamy z marynaty na sicie i pozbywamy się z nich przypraw. Płuczemy śledzie pod bieżącą wodą. Cebule obieramy i kroimy w półplasterki. Na patelni podgrzewamy 3-4 łyżki oleju, wkładamy cebulę i dusimy ją z goździkami, zielem angielskim i majerankiem. Łamiemy liście laurowe i je też dodajemy do cebuli. Można dusić cebulę z przyprawami pod przykryciem, woda z parowania jej nie zaszkodzi. Cebula powinna zrobić się miękka i szklista, nabrać ciemniejszego koloru. Nie może się przypalić bo zgorzknieje, więc dusimy 8-10 minut na małym ogniu i nie zapominamy o mieszaniu.
Kroimy suszone śliwki na mniejsze kawałki, dodajemy do duszącej się cebuli. Dorzucamy namoczone wcześniej w gorącej wodzie i odcedzone rodzynki. Dodajemy mieloną paprykę, solimy całość i pieprzymy do smaku. Dodajemy na patelnię przecier pomidorowy i resztę naszykowanego oleju, dokładnie mieszamy. Wyłączamy gaz pod patelnią i dokładamy pokrojone w ćwierć plasterki kiszone ogórki. Dokładnie mieszamy, sprawdzamy czy cebula nie potrzebuje jeszcze soli, pieprzu albo cukru.
W słoiku układamy warstwę cebuli z dodatkami, na nią warstwę śledzi, znowu warstwę cebuli, znowu warstwę śledzi, i tak do wykończenia składników. Całość lekko ugniatamy i zalewamy całym płynem z patelni. Jeśli go mało, można dodatkowo uzupełnić słoik olejem. Chowamy do lodówki i zapominamy o tym słoiku na przynajmniej 3 dni. Ale i tak śledzie po kaszubsku najlepsze są gdy postoją przynajmniej 5 dni – wtedy kawałki ryby idealnie przechodzą aromatem cebuli, pomidorów i przypraw.
ZALEWA do zakwaszenia
- 50ml octu spirytusowego 10%
- 250ml wody
- 1 łyżeczka ziaren gorczycy
- 2 liście laurowe
- 2-3 ziela angielskie, potłuczone
- 2-3 czubate łyżki cukru
- ½ łyżeczki czarnego lub kolorowego pieprzu ziarnistego
POZOSTAŁE SKŁADNIKI
- 4-5 dużych filetów śledziowych
- 2-3 średnie cebule – biała i czerwona dla koloru
- 2 średnie ogórki kiszone
- 1 czubata łyżeczka suszonego majeranku
- 2 pełne łyżeczki słodkiej mielonej papryki
- 3 łyżki stołowe koncentratu pomidorowego
- 7 suszonych śliwek
- garść rodzynek namoczonych w gorącej wodzie
- 2-3 goździki
- 3-4 ziela angielskie
- 2-3 liście laurowe
- 2/3 szklanki oleju słonecznikowego lub rzepakowego
- sól
- mielony pieprz
- mleko i woda do moczenia śledzi – po 2/3 szklanki
17 komentarzy na temat “Śledzie po kaszubsku de lux– czyli moje ulubione”
Po prostu pyszne sledzie! Teraz tez moje ulubione 😉
Tak jak wszystkie inne potrawy swiateczne, ktore Pani tutaj zaprezentowala.
Co rusz gotuje wedlug Pani przepisow i co rusz jestem na nowo zachwycona 🙂
Hej imienniczko – bardzo się cieszę że śledzie posmakowały, u nas w tym roku na stole królowała śledziowa szuba – przepis niebawem też się pojawi, zapraszam 🙂
Karo, mam pytanie. Kiedy najwcześniej przed świętami mogę przygotować te śledzie? Zawsze mam z tym problem i wszystko zostawiam na ostatnią chwilę :/ W zeszłym roku wielki słój kaszubskich zniknął nie wiem nawet kiedy- w tym roku muszę więc zaopatrzyć się w ilości hurtowe śledzi 😉 Pozdrawiam!
Iga, możesz je zrobić teraz przed weekendem albo w weekend, trzymane w lodówce na pewno będą dobre 🙂
No to świetnie 🙂 Dziękuję
Dziś znalazłam Twojego bloga, coś wspaniałego. Żałuję tylko, że nie masz newslettera. A “kupiłaś” mnie tym, że nie zaliczyłaś śledzi do ryb. Moja Babcia zawsze mówiła żartobliwie “śledź, to śledź – jaka to ryba ?”. Kiedyś miałam oryginalny przepis (przywieziony z Kaszub) na śledzie, no właściwie tak ze trzy przepisy (był nawet z marchewką !) , ale założyły czapkę niewitkę i od 5 lat nie mogę ich znaleźć. Wykorzystam Twój przepis bo to jest TO. Jutro ruszam na zakupy 🙂
Dzień dobry!
Newslettera nie mam, ale jest RSS na głównej stronie do zasubskrybowania – stali czytelnicy wiedzą, że na teraz mój ‘kalendarz’ dodawania przepisów to poniedziałek, środka i piątek 😉
Daj znać jak smakowało i zapraszam do częstych odwiedzin 🙂
Dziwi mnie, ze samozwańcza „grammar nazi” określa potrawę przymiotnikiem syty (sledzie curry). Syta może być osoba, potrawa – sycąca.
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/syty;5503027.html pkt 2 i z mojej strony tyle w temacie.
mozna uzyc octu z czerwonego wina 5%? tu gdzie mieszkam nie dostane spirytusowego
Pewnie. Każdy winny ocet będzie ok
Czy zalewę octową mogę zrobić wieczorem a dopiero rano po ostygnięciu zalać nią śledzie?
Jasne że tak! 🙂
Proszę o pomoc. Zamarynowalam trochę za dużo śledzi. Czy jest jakiś inny przepis na śledzie zamarynowane w taki sposób? Nie chce robić tak dużej ilości śledzi po kaszubsku i chetnie wykorzystam je do innego rodzaju tej potrawy.
Dzień dobry,
Zamarynowałam zbyt duża ilość śledzi. Czy zna Pani jakiś inny przepis na śledzie, w którym mogę wykorzystać te zamarynowane w ten sposób? Bardzo proszę o pomoc i odpowiedź.
Ania, Karolina – śledzie można pokroić na mniejsze kawałki i wykorzystać do sałatki śledziowej z burakami lub szuby (przepisy znajdziecie TUTAJ) . Można je też pokroić, wymieszać z pokrojoną drobno cebulką, musztardą gruboziarnistą, ogórkiem kiszonym i całość zalać olejem.
Te śledzie to od kilku lat stała pozycja w moim świątecznym menu. Dzięki Pani poszukałam oryginalnych matjasów holenderskich i uważam, że warto chociaż raz zadać sobie trud i je kupić, ponieważ ich smak jest fenomenalny.