Jako totalny control freak robię wszystko sama dokładnie tak, jak lubię –składam i ustawiam, przestawiam i przybijam, wieszam i ubieram, przystrajam… Pilnuję, żeby nic nie odpadło, żeby było na miejscu, żeby było bezpiecznie. A potem padam z nóg na twarz jak klaczka po Wielkiej Pardubickiej. Cóż, jak zwykle coś za coś…
Przy dwóch kotach w domu nie mam co marzyć o żywej choince. Nawet o takiej w postaci stroika na stół. Zarówno igły jak i olejki eteryczne sosny, świerku czy jodły nie robią kotom dobrze na żołądek i ogólne samopoczucie do tego stopnia, że mogą je zabić. Jakby tego było mało oba nasze zwierzaki są tak potwornie dla roślin upierdliwe, że potrafiły bez ceregieli obgryzać kaktusy – żywa choinka i żywa ‘gwiazda betlejemska’, czyli stawiana w domach na święta w doniczce poinsecja, mogłyby je po prostu uśmiercić.
Poinsecja to roślina należąca do gatunku wilczomleczowatych i wszystkie jej części są szkodliwe. W łodygach, liściach i korzeniach znajduje się trujące mleczko. Spożycie go może spowodować miejscowe podrażnienie jamy ustnej, a w dużych ilościach może wywołuje poważne zatrucie wymagające leczenia szpitalnego. Starajcie się sami gwiazdy betlejemskiej zbytnio nie dotykać i trzymajcie ją z dala od dzieci – jej liście podrażniają skórę, szczególnie tak delikatną jak skóra dziecka. Zarówno dla ludzi jak i dla zwierząt domowych ta roślina jest całkowicie trująca – i świeża, i ususzona. Jeśli trzymacie ją poza zasięgiem dziecięcych lub zwierzęcych łapek pilnujcie, żeby nigdzie nie spadły jej wyschnięte liście. Od razu je sprzątnijcie i wyrzućcie.
Tak, jak nie przejdzie u mnie żywa choinka, tak nie da rady przy kotach postawić dużej sztucznej, chociaż i dwumetrowa spokojnie by nam się zmieściła (i na pewno lepiej by wglądała). Wysoka choinka to tylko większe wyzwanie dla kotów – łatwiej się wspiąć, łatwiej przewrócić. Jeśli planujecie żywą choinkę, można zabezpieczyć jej pień przez pokrycie go folią aluminiową – koty nie cierpią wbijać w nią pazurów, nie powinny drapać i próbować po niej wspinaczki, a przy okazji folia będzie też odbijała światło choinkowych lampek.
Choinkę wysokości 130cm i girlandę na kominek o długości 2,70m upolowałam na Allegro u jednego sprzedawcy, tak samo jak wszystkie nietłukące bombki – starałam się wybierać jak najbardziej zróżnicowane wielkości. Kule mają od 2 do 10cm średnicy, do nich dorzuciłam kilka sopli i bombek wrzecionowych. Białe, czerwone, srebrne, złote, zielone… Kilka odcieni i faktur na raz. Kilka faktur. Im bardziej zróżnicowane tym lepiej – przy jednym rozmiarze wszystko wyglądałoby za płasko i zbyt jednakowo.
Każda bombka wisi na łatwo zdejmowanym plastikowym haczyku – gdyby kot czy dziecko pociągnęło, odepnie bombkę a nie przewróci całej choinki. Przy jej ubieraniu raczej nie bawcie się z kotami bombkami – niech nie kojarzą ich jako zabawek, mają przecież swoje własne. Nasze drzewko stoi sobie przytrzaśnięte dla pewności dwoma klocami drewna kominkowego. Jest niskie, jak się przewróci nic się nie stłucze.
Koty odstrasza też zapach choinki – sama z siebie nie pachniała niczym, to w końcu tworzywo. Żeby się zabezpieczyć przed ewentualnymi kocimi zapędami do rozbierania drzewka szybciej, niż było ubierane, spryskałam ją dodatkowo olejkiem z grapefruita i pomarańczy (dokładnie takim jakiego używa się do kominka do aromaterapii). Póki co działa, bombki wiszą, choinka stoi. Prawdą jest, że koty nie lubią cytrusów.
Z kablami od światełek poradziłam sobie przylepiając je do ściany taśmą malarską. Farba nie zejdzie i po zdjęciu dekoracji nie ma potrzeby malowania ścian. A najważniejsze – koty się w kable nie zaplątają podczas swoich dzikich biegów bo nic od ściany nie odstaje i nic nie zwisa, czyli nie kusi i nie zachęca do psot.
Do dekoracji poza bombkami użyłam jeszcze swoich wcześniej pieczonych i wycinanych PIERNIKÓW. Niestety, miałam je wieszać na choince ale starszy kot nagle okazał się fanem tego aromatycznego ciasta i pierniki zawisły piętro wyżej, bo dopiero na girlandzie na kominku. Przyjemnie pachną… Kot nie dosięga, one sobie pachną, dobrze wyglądają – zostają!
Reszta dekoracji to wieniec, który wisi na otwieranych do środka drzwiach od naszego biura (idę o zakład, że z wejściowych drzwi na pewno ktoś by go pożyczył na tzw. „wieczne nieoddanie”). Wieniec to podkład ze sztucznej choinki, sztuczne owoce, pierniczki, ptaszki ze styropianu i piór, łańcuch z perełek.
W przedpokoju, poza zasięgiem kotów, na wysokiej szafce stoją trzy lampiony ze świecami, a ikeowy sztuczny krzew obrósł w czerwone jagody i stoi w towarzystwie wielkich szyszek limby. I chatki wyciętej z piernika, która zamiast tradycyjnego okienka ma wycięty otwór w kształcie kotka. Nad szafką dla uzupełnienia – czerwone gwiazdy wycięte i uformowane z grubego kartonu – niby płasko, a trójwymiarowo. Na zasadzie kontrastu działają genialnie i dopełniają całość kolorystycznie.
Jemioły, czyli staropolskiej strzęśli, jeszcze w tym roku nie upolowałam ale myślę, że podczas weekendowego spaceru nie będzie problemem jej ściągnięcie z drzewa zaraz nad rzeką. Jemioły mamy we Wrocławiu dostatek – ta pasożytnicza roślina rośnie w sporych grupach przy każdym ciągu wodnym. A na moje szczęście rośnie nawet całkiem nisko i blisko, bo niecałe 800 metrów od naszego mieszkania 😉
Po co jemioła na święta? W starożytności ta roślina była uważana za roślinę boską. Pamiętacie mit o Persefonie? Córka Demeter i Zeusa, porwana przez boga podziemi, Hadesa, dziewięć miesięcy spędzała na Ziemi z matką przynosząc wiosnę, lato i jesień – plony i urodzaj. Na kolejne trzy miesiące schodziła do Hadesu, do męża – i wtedy następowała na świecie zima. Jemioła, jako że jest wiecznie zielona, była symbolizującą ją rośliną – oznaczała płodność, czas wegetacji i powrotu do życia – w dwóch słowach: nieśmiertelność duszy.
Dla druidów szczególnie cenna była ta jemioła, która rosła na dębach. Zrywano ją w czasie przesilenia zimowego i letniego. Jej magiczne właściwości miały leczyć prawie wszystkie schorzenia, dawały pomyślność , ochraniały dom i domowników przed złymi mocami, wypadkami i pożarami. Jemioła miała przynosić powodzenie i bogactwo. To właśnie od druidów zaczęło się wieszanie jemioły „u powały”, czyli na belce zaraz pod sufitem. W krajach anglojęzycznych tradycja świątecznych pocałunków kradzionych pod jemiołą kwitnie w najlepsze. No i ja też jemiołę powieszę. Całusów nigdy za dużo, prawda?
Przy dzieciach i kotach w domu pamiętajcie, żeby jemiołę kupić jak najświeższą – ona swoją świeżość i kolor i tak zachowuje bardzo długo, ale im świeższa tym ładniejsza – i żeby oberwać z niej koniecznie wszystkie jagody! Jemioła ma mocne działanie moczopędne i stosowana jest w lekach nasercowych, do obniżenia ciśnienia. Nie dacie rady w ferworze świątecznych przygotowań upilnować, czy jagody gdzieś nie spadły – bo one odpadają same wtedy gdy przyschną. Oberwijcie je od razu i problem z głowy. Sznurek, wstążka, kokarda – i pod sufit. Buziak i… udanych przygotowań!
Jeszcze więcej inspiracji na świąteczne dekoracje? Wpadnijcie na moją bożonarodzeniową tablicę na Pinterest
6 komentarzy na temat “Świąteczne krajobrazy, czyli jak udekorować dom na Boże Narodzenie przy dwóch kotach (albo dzieciach)”
Artykul super i ozdoby swiateczne, i wszystkie detale , ale kotelki wymiataja, sa przecudne ♥♥♥
Gosiu, szkoda że te moje oba kotełki to są cudne tylko na zdjęciach 😉 Czarny to tzw. inteligentny skurwiel, a rude to słodki bandyta. Ale i tak na żadne inne bym nie wymieniła 🙂
Super post – jako mama dwóch kotów mega doceniam. Czy pamiętasz może jak nazywał się sprzedawca na Allegro tych bombek lub jaki to model? 🙂
Sylwia, zbyt dawno to było żeby mi allegro wyświetliło tak stare zakupy 😉 Ale dzisiaj nawet zaglądałam, jest pełno pięknych kompletów nietłukących dekoracji, na pewno coś znajdziesz 🙂
Sama się trochę martwię bo w domu 3 kot.. zobaczymy ile razy choinka w tym roku zemdleje 😉
I jestem tu ponownie duzo przedswiatecznie, aby zaczerpnac lyk energii i inspiracji do przygotowania tradycyjnej Wigilii, ale dla posko-francuskiej rodziny z 3 kotami w roli glownej. To dopiero wyzwanie. Fajnie jest odswiezyc wspomnienia…i czas zabrac sie za pieczenie piernikow ♥ Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze Ci wpanialych swiat
Gosiu, Ty już prawie jak Georgina Rodriguez! 😀 Ale u Ciebie na bank jeszcze choinka nie ubrana, ufff! Pozdrawiam i ściskam Cię mocno, u nas już też 3 koty w domu – do kompletu zabrałam sobie z działki moją czarną córeczkę. Parytetu płci dalej nie ma, ale już mogę mówić o jakiejkolwiek solidarności jajników 😉