Śledzie marynowane w słodkiej octowej zalewie z czerwoną cebulą i marchewką – typowo szwedzkie, mocno kwaśne i mocno słodkie jednocześnie. Żaden amator śledzi nie przejdzie obojętnie obok tak pięknego, obłędnie pachnącego różowego słoiczka.
Przyznaję się bez bicia że jestem totalnym ‘grammar nazi’ i czytanie na polskich blogach i portalach słowa „matjesy” dosłownie, fizycznie sprawia mi ból. Nie ma u nas w Polsce czegoś takiego jak ‘matjes’! Jest matias, czyli śledź dziewiczy, zwany też ‘rybą młodocianą’– śledź przed pierwszym tarłem. W Bałtyku śledzie matiasy to te które mają do 2-3 lat (młode a i tak ogromne). Śledzie oceaniczne dojrzałość płciową osiągają w wieku 5-8 lat. A jak nikt ich po drodze nie odłowi – te ryby pożyją sobie spokojnie nawet i 20-25 lat.
Niepoprawna pisownia jak i wymowa wzięła się z holenderskiego wyrażenia ‘maatjesharing’– oznaczającej małego (mają po około 12-15cm), bardzo młodego (około rocznego), najpierw mrożonego (dla zabicia pasożytów i bakterii) a potem solonego w drewnianej beczce śledzia, którym Holendrzy prawie że bez opamiętania objadają się z dodatkiem cebulki w czerwcu– bo maatjesharing to produkt sezonowy i nie odławia się ich wszystkich na raz, część musi przecież dopłynąć na tarło.
Te śledzie które my kupujemy nazywane są handlowo ‘a la matias’, bo też i z żadnej strony holenderskich tłuściutkich miniśledzików nie przypominają. Ani smakiem, ani wielkością, ani kolorem czy konsystencją mięsa. Nie znam nikogo, kto takiego śledzia wyciąga z plastikowego wiaderka (a widzieliście gdziekolwiek jeszcze polskie śledzie beczkowane?) i zjada ze smakiem. No nie da się. Ale po odpowiedniej obróbce…
Dzień przed robieniem śledzi płuczemy kupione filety w zimnej bieżącej wodzie, a następnie moczymy je przez całą noc (jeśli bardzo słone – nawet przez dobę) w mleku wymieszanym pół na pół z wodą. Jeśli są naprawdę bardzo, bardzo mocno słone, wodę i mleko należy po 10-12 godzinach wymienić na nową. Zalewamy śledzie mlekiem z wodą, odkładamy na noc do lodówki. Pozwoli to w znacznym stopniu zniwelować słoność ryby.
Na drugi dzień szykujemy wszystkie składniki, litrowy słoik i składamy wszystko do kupy. Płuczemy śledzie pod bieżącą wodą, osuszamy, kroimy w poprzek w centymetrowe paski. Cebulę obieramy, kroimy w plasterki. Marchewkę cienko obieramy ze skóry i w równie cienkie plasterki kroimy. Pieprz, ziele angielskie i jałowiec lekko miażdżymy.
Wodę mieszamy w garnku z octem, wrzucamy do niej zmiażdżone przyprawy, połamane na pół liście laurowe. Wsypujemy cukier, wrzucamy pokrojoną marchewkę. Całość w garnuszku przykrywamy i na małym ogniu doprowadzamy do wrzenia, pod przykryciem. Mieszamy do rozpuszczenia cukru, dodajemy pokrojoną cebulę i marynatę gotujemy na małym ogniu pod przykryciem jeszcze około 2-3 minut. Wyłączamy gaz i kompletnie zalewę studzimy.
Po jej ostudzeniu na dno słoika wykładamy trochę cebuli, marchewki i przypraw, nakładamy warstwę śledzi. Znowu wyławiamy z zalewy cebulę, marchew, przyprawy, równomiernie rozkładamy na śledziach. Powtarzamy do wykończenia składników, a wszystko na koniec zalewamy pozostałą w garnku marynatą i przyprawami, zamykamy szczelnie i odstawiamy do lodówki na minimum 3-4 dni.
Śledzie można przechowywać w lodówce do miesiąca – ale szczerze wątpię, że dacie im postać aż tak długo. Pyszne są z ciemnym słodowym pieczywem – razowcem, pumperniklem, podane ze świeżym zielonym ogórkiem i kleksem majonezu.
SKŁADNIKI
- 4 filety śledziowe a la matias
- 200ml wody
- 150ml octu spirytusowego 5% (rozcieńczony wodą w proporcji 1:1 ocet 10%)
- 100g cukru
- 1 duża czerwona cebula
- 1 mała marchewka
- 1 łyżeczka ziarnistego kolorowego pieprzu
- 10 kulek ziela angielskiego
- 10 kulek jałowca
- 4 liście laurowe
7 komentarzy na temat “Śledzie po szwedzku – inlagd sill”
Bardzo kusi ten różowy słoiczek 🙂
Słoiczek tak dziewczęco różowiutki, śledzik taki delikatny.. 😉
Droga autorko, mam pytanie dotyczące octu. Wiele lat temu robiłam karpia w occie i wychodził idealnie. W tym roku zrobiłam w/ g tego samego przepisu i wyszedł zbyt ostry, zbyt spirytusowy. Mam wrażenie ze obecnie dostępny ocet spirytusowy nie jest juz taki jak jeszcze kilkanaście lat temu. Wydaje mi sie bardziej ostry i nawet rozcieńczenie 1:1 nie pozbawia go tej strasznej goryczy i mocy. Mam pytanie czy moge go zastąpić octem jabłkowym 5% czy lepiej trochę bardziej rozcieńczyć ocet spirytusowy , żeby przy okazji zasadniczo nie zmieniać proponowanego przez Ciebie przepisu. Z góry dziękuje za poradę i pozdrawiam.
Witaj Małgorzato,
Masz rację z tym, że octy coraz bardziej spirytusowe i mocne – trzeba się sporo narozcieńczać i często smakować, żeby dobrać odpowiednią kwaśność zalewy do potrawy.
Możesz bez problemu zamienić połowę octu spirytusowego ale nie na jabłkowy, a na ocet z białego wina – spirytusowy trochę inaczej ścina i konserwuje żywność niż ocet winny i jabłkowy – one są dużo delikatniejsze i w smaku, i w działaniu.
Do śledzia i do karpia ocet winny będzie w sam raz 🙂
Pingback: Kuchnia szwedzka - zestawienie przepisów - Księga smaku
Witaj Karo
Zabieram się za robienie tych śledzi jednak z potrójnej porcji i zastanawia mnie czy ilość każdego składnika mnożyć przez 3, czy w przypadku zalewy działa to jakoś inaczej? Śledzie będą w jednym, wielkim słoju, a po 30 kulek jałowca i ziela wydaje mi się zbyt dużą ilością, Pozdrawiam 🙂
To nie jest zbyt duża ilość, uwierz. Logiczne jest że robiąc potrójną porcję mnożysz składniki x3, tu nie ma filozofii 😉