Nikt tak jak Rosjanie nie potrafi robić przetworów. Nie dziwi mnie to ani odrobinę.
Wiecie, że w 1999 roku 35 milionów małych, rosyjskich działek jak nasze działki ROD wyprodukowało 90% ogólnego rosyjskiego plonu ziemniaków, 77% innych warzyw, 87% owoców, 59% mięsa i 49% mleka? Rosyjskie Stowarzyszenie Ogrodników szacuje, że na 100 milionów ludzi 60 milionów aktywnie angażuje się w działalność ogrodniczą w celu produkcji własnej żywności. Nawet w największych miastach, takich jak Moskwa czy Sankt Petersburg, ponad połowa mieszkańców posiada własne działki uprawowe. W miastach prowincjonalnych, np. takich jak Kazań, liczba ta sięga już około 80% mieszkańców. W całej Rosji zarejestrowanych jest ok. 75 tysięcy związków i społeczności ogrodniczych, które zrzeszają od kilkunastu do kilku tysięcy działek.
Działki pojawiły się w Rosji w 1917, po stale pogłębiających się niedoborach żywności, w tle I Wojny Światowej i ustanowieniu przez państwo monopolu na produkcję rolną. Ogrody były początkowo nieakceptowane, a samowola ogrodnicza karana przez aparaty państwa. Niezaprzeczalna skuteczność rozproszonego ogrodnictwa na małych areałach została w końcu zauważone i doceniona, a gminy zaczęły dzielić majątek na małe działki i rozdawać go pracownikom. Układ takich działek był bardzo ściśle określony – ówczesne prawo dokładnie egzekwowało ilość rosnących na działce jabłoni, grusz, wiśni, śliwek, miejsc na krzewy malin i porzeczek oraz tych przeznaczonych na uprawy warzywnicze. Większość działek ma powierzchnię prostokąta o boku 20 na 30m. Działki były zlokalizowane na tyle blisko centrów miast, by móc bez problemu dotrzeć do nich pieszo albo korzystając z transportu zbiorowego- do lat 80 mało kogo było stać na własny środek lokomocji. Zakaz wprowadzania do obrotu zebranych z działek owoców i warzyw gwarantuje, że są one spożywane wyłącznie lokalnie.
W 2003 prezydent Rosji podpisał kolejną “Ustawę o prywatnych działkach ogrodowych”, umożliwiającą obywatelom rosyjskim bezpłatne otrzymywanie od państwa działek stanowiących prywatną własność dziedziczną. Rozmiary działek różnią się w zależności od regionu, wynoszą od jednego do trzech hektarów każda. Produkty uprawiane na tych działkach nie podlegają opodatkowaniu. W czerwcu 2006 r. uchwalono kolejną ustawę ułatwiającą nabywanie gruntów pod działalność ogrodniczą.
W ostatnich latach coraz więcej Rosjan decyduje się mieszkać w swoich dachach (dosłownie znaczy to “podarek”), które w wyniku ostatnich przemian stały się bardziej komfortowe. Przy względnej stabilności politycznej i gospodarczej Rosji w ostatnich latach liczba działek uprawnych zmniejszyła się i działki te są stopniowo wykorzystywane bardziej jako miejsca rekreacji niż pola uprawne.
Badanie przeprowadzone przez UNDP (United Nations Development Programme) wykazało, że aż 65% rodzin w Moskwie zajmowało się ogrodnictwem miejskim w 1991 roku, w porównaniu z 20% w 1970 roku. W połowie lat 90-tych miejski ogródek dostarczał większość ziemniaków, owoców i warzyw spożywanych przez mieszkańców miast. W jakim innym kraju tak wiele żywności powstaje w zrównoważonych, ekologicznych i niemodyfikowanych genetycznie ogrodach?
Podczas gdy Unia Europejska stwarza warunki do przejmowania przez agrobiznes znacznych udziałów w rynku od tradycyjnych rolników w takich miejscach jak Polska, Rosja wydaje się być jednym z niewielu krajów na arenie światowej, które wyraźnie zmierzają w kierunku zrównoważonego i zdrowego rozwoju agrokultury (wszystkie dane pochodzą z książki „Family Urban Agriculture in Russia” autorstwa Louizy Boukharaevy i Marcela Marloie).
A TERAZ DO RZECZY
I po tym odrobinę przydługim, ale bardzo ważnym historycznie wstępie, wracam do przepisu 😉
Pomidorów mam w tym sezonie dużo, choć jeszcze nie tyle ile bym ich sobie życzyła – ale cóż, taki rok, nie przeskoczę, zobaczycie to sami tutaj w pomidorowym podsumowaniu jak tylko sezon się skończy, doważę wszystko co urosło i dojrzało, krzaki zasilą kompost a ja chwilę odetchnę.
Ten przepis znalazłam na jednej z miliona rosyjskich stron z przetworami – serio, sposobów na zakonserwowanie żywności Rosjanie mają tyle co nikt, przez tak długą historię własnych upraw są w tym naprawdę bezbłędni! Jedyne co zamieniłam to ostrość – zamiast 2 główek czosnku użyłam 1,5 główki, zamiast garści drobnych papryczek chili 3 własnych papryk jalapeño pozbawionych nasion. Nie jestem masochistką, bardzo nie lubię kiedy jedzenie mnie krzywdzi, a w ten sposób wszystko wyszło perfect – pikantnie, aromatycznie, z pazurem – ale przy okazji nie wypala połowy twarzy.
PRZYGOTOWANIE
Wypiekamy słoiki i wygotowujemy pokrywki.
Pomidory – dojrzałe, jędrne, bez żadnych zmian chorobowych – dokładnie myjemy, zostają w skórce. Duże kroimy na ćwiartki lub ósemki, mniejsze na połowy lub na ćwiartki. Wykrawamy pomidorowe głąby i wyrzucamy. Przekładamy naszykowane pomidory do duuuużej miski.
Zakładamy rękawiczki jednorazowe – jalapeño kroimy wzdłuż na pół, oczyszczamy z nasion i wrzucamy do misy robota z rozdrabniaczem. Oczyszczamy paprykę słodką z nasion i szypułek, kroimy na mniejsze kawałki. Obieramy czosnek, obieramy i kroimy w ósemki cebulę. Natce pietruszki obcinamy sztywne twarde łodyżki. Partiami siekamy to wszystko razem z odważoną solą w rozdrabniaczu. Warzywną siekaninę dodajemy do pomidorów w misce, wlewamy ocet winny, wsypujemy odważoną ilość cukru, dokładnie i delikatnie mieszamy wszystko razem, najlepiej dłońmi, tak by siekanina i przyprawy dostały się do każdego pomidora. Miskę odstawiamy na 3-4 h żeby warzywa puściły jak najwięcej wody i wyprodukowały sobie same zalewę (sprytne, nie?).
Przekładamy pomidory z zalewą i pastą warzywną do słoików, pomagając sobie czystym widelcem staramy się pozbawić przetwory baniek powietrza. W słoikach zostawiamy 2cm wolnej przestrzeni od góry, wycieramy do czysta ranty i zakręcamy (nie mocno!).
Pasteryzujemy słoiki w kąpieli wodnej przez 10 minut licząc od zagotowania wody. Dopiero po tym czasie gorące słoiki ostrożnie wyławiamy i od razu dokręcamy porządnie. Do ostudzenia zostawiamy je w szczelnym, wyłączonym piekarniku albo wpakowane pod grube koce. Jeśli któryś ze słoików nam się nie zassał, otwieramy, czyścimy rant słoika i pokrywkę, pasteryzujemy drugi raz tak samo jak wyżej.
Czuję że zima będzie ostra! I zdrowa! Spróbowałam w czasie pakowania do słoików jednego, drugiego, trzeciego pomidorka…
No p o e z j a! Spróbujcie i Wy 🙂
SKŁADNIKI
PROPORCJE NA 6 SŁOIKÓW O POJEMNOŚCI 0,5 l
- 2,5kg pomidorów* – waga po oczyszczeniu
- 500g papryki – najlepiej 3 kolory, czerwona, zielona i żółta
- 1 czerwona cebula, ok. 250g
- 2 pęczki pietruszki (90g)
- 1,5 główki czosnku
- 3 papryki jalapeño, bez nasion
- 125ml octu z czerwonego wina o kwasowości 6%
- 75g cukru
- 45g soli kamiennej
*najlepiej różne, kolorowe, tu się nie ma co ograniczać! Ja wykorzystałam do przepisu odmiany Auria, Serce Ashabada, Green Sausage i Sugar Baby
8 komentarzy na temat “Pomidory po koreańsku na zimę – marynowane w czosnku, natce, papryce i jalapeño”
Własna działka to super sprawa: nie tylko jest to zdrowe i ekologiczne, ale też satysfakcjonujące: jeść coś co się samemu wyhodowało.
Z czym się je te przetwory? Zamiast keczupu czy w jakiejś innej formie?
Tak naszykowane pomidory można jeść dosłownie do wszystkiego, co lubi pikantne dodatki – poczynając od kanapek, burgerów, przez ryby, drób, aż do ciemnych mięs pieczonych lub grilowanych.
No wreszcie, wróciła Pani, Pani Karolino. Dziękuję za przepis. Prosimy o więcej przepisów na przetwory :):):) Nasadziłam wprawie wszystkie odmiany pomidorów z listy, obecnej na stronie,więc mam ich bardzo dużo. Pozdrawiam serdecznie :):):)
Czyli w tym sezonie na kolorowo w ogrodzie – bardzo się cieszę 🙂
Tak z ciekawości, dlaczego koreański? Rozumiem, że zapewne w tej książce zostały tak niefortunnie nazwane?
Przepis nie pochodzi z książki, z książki której nazwę i autorów podałam pochodzą tylko dane do lekko przydługiego wstępu – przepis jest z rosyjskiej strony internetowej z przepisami na miliony przetworów.
Czemu niefortunnie? W Korei praktykowane jest marynowanie w paście z papryk i czosnku, choć niekoniecznie pomidorów – nie widzę w tej nazwie niczego zdrożnego 🙂
niefortunnie to jakby się nazywały północno koreańskie .Właśnie je przygotowuje z pomidorów lima,zobaczymy jak będą smakować
Mario, za każdym razem jak tu jestem Twój komentarz robi mi dzień, dziękuję! ?